Polski Związek
Towarzystw Wioślarskich
Sponsor Generalny
Partner
Partner medialny
Filippi
Partner Techniczny
MarlinX
Partner Techniczny
MarlinX
Partner Medyczny
COS
Partner
100 lat PZTW Facebook Twitter Instagram Youtube
100 lat PZTW

HENLEY MACIEJ AGNIESZKA

W tym roku w prestiżowych Henley Royal Regatta mieliśmy swoich reprezentantów. Maciej Zawojski wystąpił w jedynce, a także wcielił się w rolę trenera swojej żony Agnieszki Kobus-Zawojskiej oraz Ukrainki Ołeny Buriak, które popłynęły w dwójce. Porozmawialiśmy z naszym wioslarskim małżeństwem o zawodach w Wielkiej Brytanii.

>>>SIOSTRY PO WIOŚLE: OBEJRZYJ REPORTAŻ TVP SPORT<<<

- Jak wrażenia po występie w Regatach Królewskich w Henley?

Agnieszka Kobus-Zawojska: - Bardzo pozytywne! Pierwsze na co zwróciłam uwagę, to fakt, że jest więcej kibiców niż na igrzyskach olimpijskich...

- Podobno co roku jest około 300 tysięcy osób...

Agnieszka Kobus-Zawojska: - W półfinale przegrałyśmy, a dostałyśmy brawa, jakbyśmy zdobyły medal olimpijski. Druga sprawa, która przykuła uwagę, to organizacja. Zobaczyłam jak z regat wioślarskich można zrobić tak wielkie wydarzenie. I to niezwykle prestiżowe. Henley ma wielkie tradycje i to czuć. Trochę podobnie do tenisowego Wimbledonu - jest odpowiedni dress code, w strefie trybun nie wolno rozmawiać przez telefon. Olbrzymia kultura tego wydarzenia pokazuje respekt do wioślarstwa. Bardzo mi się to podobało. W innych dyscyplinach kibice potrafią być wulgarni, natomiast tu mieliśmy piękno sportu w czystej postaci. Samo Henley jest miastem wioślarskim, w restauracjach jest pełno motywów związanych z tą dyscypliną. Myślę, że każdy zawodowy wioślarz powinien tam wystartować.

Maciej Zawojski: - Tam wioślarstwo ma tożsamość, każdy nim żyje. Nie jest anonimowe, jak bywa u nas. Jak powiesz, że trenujesz wioślarstwo, ktoś pomyśli, że byłeś na kajakach na Mazurach (śmiech). Rzadko nam się zdarza, żeby tak traktowano wioślarzy.

- W Wielkiej Brytanii wioślarstwo jest niezwykle elitarne.

Agnieszka Kobus-Zawojska: - To prawda, czułam się niezwykle prestiżowo z tego powodu, że jestem wioślarką. Naprawdę, gdy tam się komuś powie, że jest się wioślarzem, to reakcją jest "wow"! Wiedzą, że jest to dyscyplina, w którą trzeba włożyć ogrom pracy i mają do niej szacunek.

Maciej Zawojski: - Doceniają to, że jesteś aktywny uczestnikiem tej dyscypliny, że ją współtworzysz. I co ważne, ludzie cieszą się tym, że tam startują. Już samo to jest dla nich sukcesem. Wynik jest na drugim miejscu. Spojrzeliśmy na wioślarstwo z innej perspektywy.

Agnieszka Kobus-Zawojska: - Ja na nowo polubiłam wioślarstwo. Oczywiście nie przestałam lubić naszego sportu, ale poznałam jego inne aspekty. Tam jest zupełnie inna mentalność ludzi. Zawsze uważałam, że nie można wrzucać wszystkich do jednego worka, bo z jednej strony nie można, ale z drugiej jak przegrałyśmy półfinał, wszyscy z Polski pisali: "szkoda", "mogło się lepiej ułożyć" i tak dalej. A tam każdy mówił: "congratulations, enjoy your regatta". Zupełnie inne podejście. Dla nich samo podjęcie wyzwania jest czymś więcej.

Maciej Zawojski: - Trzeba zaznaczyć, że w Henley Regatta startuje też mnóstwo młodzieży oraz mastersów. Jest rywalizacja liceów czy uniwersytetów. Widać, że ta kultura jest zaszczepiana od najmłodszych lat i adepci wioślarstwa się rozwijają. Fajnie jakby to przenieść na polski grunt. W Warszawie są wyścigi liceów, może niezbyt spopularyzowane, ale jest to jakiś zalążek. Możemy naprawdę dużo się nauczyć od Brytyjczyków.

Agnieszka Kobus-Zawojska: - To trochę inna społeczność. Bardzo ważna jest dla nich przynależność wioślarska, czego mi w Polsce brakuje. Bo też reprezentujemy kluby, ale wiele osób na mistrzostwach Polski ubiera się casualowo czy na sportowo, a tam noszenie lycry klubowej jest powodem do dumy. Oczywiście za Brytyjczykami stoją lata tradycji i mam nadzieję, że u nas kiedyś uda się wypracować podobne standardy.

HENLEY MACIEJ AGNIESZKA 2fot. J. Kowacic

- Wspomnieliście o dress codzie. Macieju, jak się czułeś w garniturze, gdy pełniłeś funkcję trenera Agnieszki i Ołeny?

Agnieszka Kobus-Zawojska: - Mi się podobał (śmiech).

Maciej Zawojski: - Bardzo przyjemnie. Na co dzień chodzę w stroju sportowym, jak muszę być bardziej elegancki, to założę koszulę, natomiast rzadko ubieram się pod krawatem. Tam musiałem założyć garnitur, krawat i nadawało to niepowtarzalności temu wydarzeniu. Czuło się, że dzień startu jest wyjątkowy. Także mi, jako trenerowi.

Agnieszka Kobus-Zawojska: - Dokładnie tak jest. Dzień startu jest dniem wyjątkowym i tak powinno być w Polsce i w każdym innym miejscu na świecie. Pracujemy na ten dzień, który jest naszym świętem.

Maciej Zawojski: - Wisienką na torcie całych przygotowań są zawody. Zawodnik zakłada lycrę startową i wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Tak samo jest w przypadku trenera, bo nie ukrywam, że w tej roli też się bardzo stresowałem, gdy płynąłem za dziewczynami na motorówce. To też fajne, że tam w taki sposób można oglądać biegi, płynąc za swoją osadą.

- Czyli nie jeździ się na rowerze wzdłuż brzegu?

Maciej Zawojski: - Nie, ale na rowerze mógłbyś krzyknąć coś do zawodniczek, dać jakieś wskazówki. A z motorówki nie możesz się odezwać, ani nawet machnąć ręką. Ale za to zdarza się, że płyniesz z wielkimi gwiazdami wioślarstwa, które są stewardami w Henley. Ja miałem przyjemność porozmawiać z Sir Matthew Pinsentem, czterokrotnym mistrzem olimpijskim. Niesamowite doświadczenie.

- A jak sportowo oceniacie te regaty? Bo to też inna specyfika.

Maciej Zawojski: - W męskich jedynkach wyścig trwa około ośmiu minut. Rekord toru Vaclava Chalupy z 1989 roku wynosi 7:23. Ewidentnie musiały być wówczas bardzo sprzyjające warunki, bo wiadomo jaki sprzęt był 30 lat temu, a jaki jest teraz. Dystans jest nieco dłuższy, bo ponad dwa kilometry, jest to męczące, ale też przyjemne, bo doping kibiców potrafi ponieść.

Agnieszka Kobus-Zawojska: - Fani są na całej długości dystansu, dosłownie wszędzie!

Maciej Zawojski: - Warunki nie są łatwe, bo płynie się pod prąd, w dodatku woda buja, pływają tam motorówki i inne łodzie, a tor jest wąski. Taki urok. Same wyścigi są dość brutalne w swojej formule, bo w klasycznych regatach wioślarskich masz biegi drugiej szansy, a do finału możesz wejść nawet z trzeciego miejsca. Tutaj tylko dwie osady na starcie i przegrany odpada.

- Podobały wam się te zasady?

Agnieszka Kobus-Zawojska: - Maćkowi raczej nie (śmiech).

Maciej Zawojski: - Wiesz, jechać przez pół Europy, żeby raz przepłynąć się po torze i zakończyć zawody, to trochę smutne. Ale z drugiej strony to bardzo ciekawe doświadczenie. Cała ta tradycyjna procedura startowa, anturaż i otoczka regat robią kolosalne wrażenie, dlatego polecam każdemu wioślarzowi start w Henley.

- Trafiłeś na Bena Davisona, który był świeżo upieczonym medalistą Pucharu Świata w Poznaniu w jedynkach.

Maciej Zawojski: - Miałem wyjątkowego pecha w losowaniu, ale nie przywiązywałem do tego wagi. Byłem dobrze przygotowany. Trenowałem na Kanale Żerańskim, ustawiając podobny dystans. Pływałem naprawdę szybko i byłem zadowolony. Trafił mi się mocny przeciwnik i chciałem go zaatakować na początku, ale wytrzymał mój atak. Później nieco mi zabrakło i zostałem pokonany.

Agnieszka Kobus-Zawojska: - Płynęłam za Maćkiem w tym biegu i nawet trener Davisona był zdziwiony tempem. Mówił, że jego podopieczny został przez Maćka zmuszony do narzucenia takiej intensywności. Na początku Maciek nawet prowadził. To był fajny wyścig, nikt nie odpuścił. Ktoś musiał przegrać, ale trzeba też umieć przegrać z klasą.

HENLEY MACIEJ ZAWOJSKIfot. J. Kowacic

- Planujecie tam wrócić?

Maciej Zawojski: - Chcielibyśmy! Wielkie podziękowania należą się Julii Michalskiej-Płotkowiak, która namówiła nas na ten wyjazd.

Agnieszka Kobus-Zawojska: - Kiedy Julia nam to zaproponowała i w końcu się zgodziliśmy, była bardzo podekscytowana. Mam wrażenie, że na początku nawet bardziej niż my (śmiech). Fantastycznie byłoby jeszcze wystartować w Henley.

Maciej Zawojski: - W tym roku mamy nadzieję wystąpić też w Head Of The Charles. Zobaczymy jak kalendarz się ułoży, ale marzy nam się start tamże, bo są to największe regaty wioślarskie na świecie. Z tego, co wiem na Head Of The Charles jest konkurencja mixtów, więc może małżonka zechce ze mną popłynąć (śmiech).

Agnieszka Kobus-Zawojska: - Ołena powiedziała w jednym z wywiadów, że marzeniem każdego wioślarza są trzy imprezy: igrzyska olimpijskie, Henley Regatta i Head Of The Charles, więc brakuje nam jednego.

Maciej Zawojski: - No mi dwóch (śmiech).

Agnieszka Kobus-Zawojska: - Oj tam. Wszystko zostaje w rodzinie (śmiech)!

- Wracając do Henley. Agnieszko, jak ci się płynęło z Ołeną?

Agnieszka Kobus-Zawojska: - To nie było łatwe zadanie, bo wsiadłam do łódki z dziewczyną, która nie trenowała prawie całą zimę. A wioślarstwo jest taką dyscypliną, że w miesiąc nie odpracuje się całego okresu przygotowawczego. Tym bardziej w przypadku Ołeny, która jest zawodniczką fizyczną i u niej to przygotowanie jest szalenie istotne. To było wielkie, ale też fajne wyzwanie. Spotkały się dwie wioślarki o zupełnie innych atutach, wychowane w zupełnie innych systemach szkolenia i musiałyśmy to jakoś połączyć. Nie ukrywam, że było to bardzo ciekawe. Popłynęłyśmy na tyle, ile mogłyśmy i przegrałyśmy w półfinale z Australijkami, które wywalczyły medal Pucharu Świata w Poznaniu. Wprawdzie to zawodniczki z wagi lekkiej, ale były bardziej zgrane, co w trudnych warunkach w Henley ma bardzo duże znaczenie. Uważam, że wygrany bieg i awans do półfinału to spory sukces. Trzeba też pamiętać jaki był cel naszego występu. Mąż Ołeny, Paweł, wciąż walczy na froncie. Wyobraźmy sobie, że wchodzimy do łódki, a dwie godziny wcześniej dowiedzieliśmy się, że nasze miasto jest bombardowane. Naprawdę podziwiam ją, że była w stanie się skupić i wystartować. Z doświadczenia wiem, że jak mamy czymś zajętą głowę, to trudno się skupić na występie. Z drugiej strony sport jest też momentem, w którym możemy się odciąć od problemów. Mam wrażenie, że to jej pomogło. Poza tym występ w Henley był jej marzeniem.

HENLEY KOBUS OLENAfot. J. Kowacic

- Maćku, jak oceniasz pracę z Agnieszką i Ołeną?

Maciej Zawojski: - Nie mieliśmy dużo czasu, bo było to około miesiąc treningów i to nie codziennie, bo nie mieliśmy na to czasu. Było to i wyzwanie, i przyjemność, bo zazwyczaj zajmuję się trenowaniem amatorów. A tu miałem dwie olimpijki, dwie bardzo utytułowane zawodniczki. Tak jak Agnieszka powiedziała, to jest inna szkoła, inny styl i musiałem to jakoś połączyć. Nie było czasu na zmienianie ich przyzwyczajeń, tylko skupiłem się, żeby jak najlepiej je spasować.

Agnieszka Kobus-Zawojska: - Cieszę się, że Maciek mógł nas trenować. Wiadomo, że to mój mąż, nie zawsze się z nim zgadzam, ale wielokrotnie gdy prosiłam go o radę, pokazując filmiki ze swoich treningów, to umiał doskonale wychwycić błędy. Ma do tego świetne oko. Uważam, że jest w tym lepszy ode mnie. Muszę też przyznać, że jest wymagający. Czasami jak coś nam kazał wykonać na treningu, to mówiłam, że to jest nie do zrobienia. A on na to: "jak to nie? Ja zrobiłem dziś rano" (śmiech). A jak rozpisywał Ołenie trening na ergometrze, to odpisywała mu: "not enjoy". Ale trening wioślarski taki jest. Mozolny i ciężki, ale jak się go zrealizuje, to człowiek jest szczęśliwy.

- Jak Ołena odebrała te regaty?

Agnieszka Kobus-Zawojska: - Myślę, że była bardzo zadowolona. Bardzo chciała tam jechać. Poznaliśmy wiele fantastycznych osób, z Sir Stevem Redgravem na czele, który jest ikoną sportu. Zostaliśmy zaproszeni na kolację, w której po raz pierwszy wzięli udział zawodnicy, dlatego jesteśmy bardzo wdzięczni. Brytyjczycy docenili fakt, że Polska współpracuje z Ukrainą. Przez tyle lat skupiania się wyłącznie na wyniku sportowym, zapominałam o tym wszystkim, co wokół. O tym, co tworzy historię.

- Po Henley skorzystaliście z okazji, że byliście na wyspach i wybraliście się do Irlandii, żeby potrenować wioślarstwo morskie. Jak to się stało?

Maciej Zawojski: - Skorzystaliśmy z zaproszenia Kanghui, czyli producenta łodzi, który chciał żebyśmy zapoznali się z jego sprzętem. Chcemy się jak najlepiej przygotować do mistrzostw Europy i mistrzostw świata w coastal rowing i świetnie, że mieliśmy taką możliwość. Pogoda też dopisała. Cały tydzień nie padało, co podobno w Irlandii praktycznie się nie zdarza! Planujemy też wystąpić we wrześniu w mistrzostwach Irlandii w wioślarstwie morskim.

Agnieszka Kobus-Zawojska: - Każdy taki wyjazd to dla nas nowe doświadczenie. Dowiedzieliśmy się, że w Irlandii jest 40 klubów w wioślarstwie morskim. Nie da się ukryć, że ci ludzie wiedzą więcej od nas i każda ich wskazówka jest pomocna. Wioślarstwo morskie nie jest jeszcze przesiąknięte takim profesjonalizmem, na zawodach jest przyjazna atmosfera, większość osób sobie podpowiada. Zupełnie odwrotnie niż na Pucharach Światach czy regatach mistrzowskich, gdzie każda reprezentacja jest skupiona na sobie.

Maciej Zawojski: - W Polsce ta konkurencja dopiero raczkuje i tak naprawdę na razie są dwa ośrodki, które mogą to rozwijać - Trójmiasto i Szczecin, który ma kawałek do morza. Trzeba zacząć propagować wioślarstwo morskie wzdłuż całego wybrzeża, mamy piękne plaże i trzeba to wykorzystać. I wsadźmy sobie między bajki, że mamy zimne morze.

Agnieszka Kobus-Zawojska: - Szwedzi w ogóle się nie martwią, że Bałtyk jest zimny. Maciek zapytał Szweda jak oni trenują, na co odpowiedział: "zakładamy longsleeve i pływamy"!

Maciej Zawojski: - W chłodniejszych krajach pływają i dobrze się tym bawią i jest to wskazówka dla nas.

image003fot. Julii Michalskiej-Płotkowiak

- Jaka jest różnica między wioślarstwem morskim a klasycznym?

Maciej Zawojski: - W sumie podobny jest ruch wioseł, choć jak jest rozbujane morze, to trzeba trochę inaczej płynąć. Są też inne ustawienia sprzętu.

Agnieszka Kobus-Zawojska: - Musiałam się przestawić. Maciej na początku mówił mi: "jedź krócej". A jestem przyzwyczajona do precyzyjnego, pełnego chwytu. Wydawało mi się, że jadę krócej, ale Maciek krzyczał: "jeszcze krócej", mimo że miałam wrażenie, że robię jedną czwartą podjazdu. I takie rzeczy mają znaczenie. Trzeba być bardzo elastycznym.

Maciej Zawojski: - Są jeszcze różne rodzaje fal, więc trzeba się dostosować.

Agnieszka Kobus-Zawojska: - Przecież jak Maciek pierwszy raz pojechał na coastal rowing i wyszedł na trening, to łódka stawała pionowo na falach. Złamał wiosło, zgubił wózek, a mimo to twardo próbował. Okazuje się, że w taką pogodę nie powinien w ogóle schodzić na wodę. To pokazuje jak daleko jesteśmy z tyłu w wioślarstwie morskim. Nie da się ukryć, że brakuje nam umiejętności, ale próbujemy nadrabiać ciężką pracą, żeby chociaż być w dobrej formie fizycznej.

- Wioślarstwo morskie zadebiutuje na igrzyskach olimpijskich w Los Angeles w 2028 roku. Widzicie się tam?

Agnieszka Kobus-Zawojska: - Trudno dzielić skórę na niedźwiedziu. To jest młody sport, wiele krajów jest przed nami, ale mi się bardzo podoba ta konkurencja. Wydaje mi się, że wiek nie ma tu tak wielkiego znaczenia jak w wioślarstwie klasycznym, bo bardziej liczy się doświadczenie na morzu. Nie będę niczego deklarować, bo nie wiadomo jak się życie potoczy, ale jeśli będziemy w dobrej dyspozycji, to dlaczego nie? Wiek to tylko liczba.

Maciej Zawojski: - Mamy świetny przykład w naszej kadrze - wystarczy spojrzeć na Mikołaja Burdę.

- Na igrzyskach w Londynie Adam Korol miał 38, a Marek Kolbowicz 41 lat...

Agnieszka Kobus-Zawojska: - Tak panowie, ale wymieniliście mężczyzn. U nas panuje przekonanie, że kobiety po "30" kończą karierę. A spójrzmy na Emmę Twigg, która wywalczyła złoto w Tokio w wieku 34 lat. Reprezentantka Francji w zeszłym roku zdobyła medal mistrzostw świata i Europy w wioślarstwie morskim mając blisko 40 lat. Więc wszystko jest możliwe.

Maciej Zawojski: - Muszę też powiedzieć, że w 2014 roku byliśmy w Los Angeles, więc mamy rozeznanie (śmiech).

Agnieszka Kobus-Zawojska: - A tak całkiem poważnie: na igrzyska nie jedzie się z przypadku, więc zobaczymy jak to wszystko się u nas rozwinie...

Zobacz także

Sobota na mistrzostwach Europy w Szeged: transmisja w TVP Sport
26 kwi 2024
Sobota w Szeged to ierwszy dzień finałów mistrzostw Europy. O obronę tytułu powalczy czwórka podwójna mężczyzn w składzie: Dominik Czaja, Mateusz Biskup, Mirosław Ziętarski, Fabian Barański. Transmisja w TVP Sport i na stronie tvpsport.p...

ME i europejskie kwalifikacje olimpijskie: piątkowe wyniki Polaków
26 kwi 2024
W piątek w Szeged zaprezentowało się siedem polskich osad w mistrzostwach Europy i jedna w europejskich kwalifikacjach olimpijskich.  Jessika Sobocińska i Zuzanna Jasińska (LW2x) uplasowały się na trzecim miejscu w repasażu (07:24.97), ...

Mistrzostwa Europy w Szeged: świetny bieg czwórki podwójnej
25 kwi 2024
W czwartek w Szeged na Węgrzech rozpoczęły się mistrzostwa Europy. Świetnie zaprezentowała się czwórka podwójna mężczyzn, która miała najlepszy czas przedbiegów w swojej konkurencji.  Dominik Czaja, Mateusz Biskup, Mirosław Zięt...

 

Nadchodzące zawody
(kalendarz)

25-28.04Europejskie Regaty Kwalifikacyjne do Igrzysk Olimpijskich
Szeged (Węgry)
25-28.04Mistrzostwa Europy Seniorów
Szeged (Węgry)
4-5.05Regaty Międzynarodowe Juniorów
Monachium (Niemcy)

25-28.04
Europejskie Regaty Kwalifikacyjne do Igrzysk Olimpijskich
Szeged (Węgry)
25-28.04
Mistrzostwa Europy Seniorów
Szeged (Węgry)
4-5.05
Regaty Międzynarodowe Juniorów
Monachium (Niemcy)

Zobacz wszystkie zawody