Artur Mikołajczewski zdobył brązowy medal mistrzostw Europy w Varese w jedynkach wagi lekkiej mężczyzn. Zawodnik Gopła Kruszwica przyznał w rozmowie z "Expressem Bydgoskim", że po przekroczeniu mety myślał, że jest drugi.

Mikołajczewski wystąpił na jedynce z konieczności, ponieważ kontuzji doznał jego klubowy i reprezentacyjny partner - Jerzy Kowalski. Początki regat we Włoszech nie były łatwe - w przedbiegu zajął dopiero piąte miejsce. "Wynikało to przede wszystkim z braku opływania na jedynce. Tydzień wcześniej w Wałczu jeszcze trenowaliśmy na dwójce z klubowym partnerem Jurkiem Kowalskim. Wyglądało to obiecująco i byliśmy ciekawi, jak zaprezentujemy się na tle mocnych europejskich dwójek" - powiedział.

"Jurek zaczął jednak odczuwać ból w żebrach i musiał przerwać treningi. Miałem dwa wyjścia - zrezygnować z udziału w mistrzostwach Europy lub przesiąść się na jedynkę. Wybrałem to drugie rozwiązanie. Dwukrotnie zszedłem na wodę w Wałczu i miałem nadzieję na kolejne treningi już w Varese. Tam jednak, ze względu na mocny wiatr i dużą falę, przez kilka dni tor był zamknięty. Na szczęście 'obudziłem się' w repasażu, a finał był najlepszy w moim wykonaniu" - dodał.

Polak walczył o drugie miejsce z Włochem Gabrielem Soaresem, ale okazał się minimalnie wolniejszy. Wygrał Węgier Peter Galambos. "Po biegu byłem przekonany, że jestem drugi, ale fotokomórka pokazała inaczej. Reprezentant gospodarzy okazał się o 0,2 sekundy szybszy. Poczułem lekki niedosyt, choć z drugiej strony początek regat nie zapowiadał medalowej zdobyczy" - ocenił Mikołajczewski.

>>>CAŁY WYWIAD W "EXSPRESSIE BYDGOSKIM"<<<